Okoliczności śmierci

Okoliczności śmierci Adama Mickiewicza w Stambule, w 1855 badało już wielu badaczy, a nekrografią poety zajął się w inspirującej książce Stanisław Rosiek(1). Jednak pierwsze uroczystości pogrzebowe, które odbyły się jeszcze na terenie imperium otomańskiego zostały przysłonięte relacjami o paryskim pogrzebie wieszcza. Mickiewicz po przyjeździe do Turcji, gdzie udał się w celu organizowania oddziałów polskich przeciw Rosji, podczas wojny krymskiej, przebywał przez kilka miesięcy w obozie wojskowym Michała Czajkowskiego w Burges. Pędził tam „tryb życia prawdziwie żołnierski. Sypiał pod namiotem, jeździł konno na polowanie, jadł proste, niezdrowe i niestrawne potrawy i tak się do tego wszystkiego przyzwyczaił, że nawet znajdował upodobanie w tej zmianie”(2). Miał wówczas 57 lat i nie był już „tak młody i czerstwy” jak niegdyś. To wówczas po raz pierwszy zachorował, „ale słabość przeminęła, poczuł się zdrowszym i w takim stanie powrócił do Konstantynopola”(3). Pierwsze symptomy choroby pojawiły się 26 listopada (poniedziałek), kiedy osłabł.
„Około godziny w pół do dwunastej uczuł mdłości i lekką diarię, w skutek czego położył się do łóżka. Symptomata tych cierpień były jednak tak słabe, że nikogo z obecnych nie trwożyły. Około godziny 3.00 [po południu] poczuł się lepiej i zapragnął spoczynku. Kuczyński, Lewy [Lévy] wyszli, a pozostał tylko Henryk Służalski. Zanim upłynęła godzina, gdy boleści gwałtowniej wystąpiły i Służalski wezwał lekarza wojskowego Gębińskiego. Ten przepisał laudanum i kazał natychmiast ogrzewać ciało, ale na zapytanie Służalskiego odpowiedział, że chory jest w stanie bardzo niebezpiecznym. Wobec tego wezwał Służalski dwóch innych jeszcze lekarzy, mianowicie Szostakowskiego i Bednarskiego, którzy natychmiast złożyli consilium. Z zafrasowanych ich twarzy wyczytać musiał Mickiewicz niepomyślne dla siebie wieści, gdyż zapytał Służalskiego: Powiedz mi prawdę, co oni mówią o mnie? Służalski ze łzami w oczach odparł: Mówią, że możesz umrzeć. Wtedy on rzekł: Każ mi zawołać księdza Ławrynowicza. Potem kazał podać pióro i chciał pisać, lecz gdy mu Służalski przyniósł papier rzekł: Nie mam siły i opadł na łoże.

O godzinie 5.00 powrócił Lewy. Na schodach jeszcze dowiedział się, że Mickiewicz dogorywa, a wchodząc usłyszał szept Służalskiego: Mój przyjacielu on stracony, to cholera! Doktor Gębiński zapytany, czy jest nadzieja, odpowiedział, że nie wie. Choremu dano laudanum i poczęto rozcierać go na nowo. Boleści uspokoiły się cokolwiek i zdawało się, że chory zaśnie. Wszyscy powychodzili z izby, a na żądanie poety zostali tylko Lewy i Służalski. – Nie wiedzą co mi jest – ozwał się do nich Mickiewicz – chcą mnie rozgrzać, a ja cały w ogniu. Po chwili zasnął, lecz wkrótce przybycie księdza Ławrynowicza obudziło go. Mickiewicz poznał go, ale nic nie powiedział, gdyż równocześnie pochwyciły go kolki. Lekarz Drozdowski, który później przybył, powtórzył silne nacierania. Mickiewicz rzucając się w boleściach zawołał: – Oni mi skórę zedrą, jak biednemu pułkownikowi Idzikowskiemu, a ona mi już więcej nie odrośnie. Dano mu znowu laudanum, ale to nic nie pomogło. Stan chorego pogarszał się z każdą chwilą, ubytek sił zwiększał się nieustannie, a po niejakim czasie chory leżał już, nie wydając najmniejszej skargi. Gdy się zbliżył Służalski, rzekł mu: - Powiedz moim dzieciom, niech się kochają pomiędzy sobą. O godzinie 6.00 powrócił pułkownik Kuczyński, smutnym wiedziony przeczuciem. Mickiewicz poznał go jeszcze i rzekł ostatnie słowa: - Kuczyński, pułk kozaków otomańskich! O godzinie 9.00 [wieczorem] rozpoczęło się konanie. Ksiądz Ławrynowicz namaszczał go olejem świętym, a w parę chwil potem dokończył Mickiewicz życia z zupełną przytomnością umysłu, ze smutnym wejrzeniem, nic nie mówiąc. Lewy zamknął mu oczy”(4).
Akt zgonu wystawiono następnego dnia(5). Śmierć poety była dla wszystkich olbrzymim zaskoczeniem, bowiem żegnano go w Paryżu w pełni sił. Dlatego niemal od razu pojawiły się pogłoski o otruciu, za które rzucano oskarżenia tak na rzeczywistych, jak i domniemanych wrogów, od caratu do emisariuszy Hotelu Lambert(6). Kluczową rolę odgrywała w tym postać tajemniczego doktora Jana Gębickiego i jego dokument wystawiony miesiąc później(7).

Odpowiedź na pytanie o przyczyny tych „potępieńczych swar”, była tematem niejednej już konferencji(8). Być może należy brać pod uwagę również irracjonalne wyjaśnienie. Śmierć wieszcza nie miała w sobie nic z heroizmu księcia Józefa, choć mogła, gdyby wyruszył on na czele sformowanego Legionu i poległ gdzieś w Turcji, jak Byron dwie dekady wcześniej na ruinach Mesolongion. Musiała być niezwykła, tajemnicza, spowodowana podstępnymi knowaniami wrogów (najlepiej Rosjan). Z drugiej strony, w chwili zgonu poeta musiał być świadomy i zaopatrzony w wiatyk, aby nie padały podejrzenia, że przyjął go w malignie, pod wpływem laudanum i aby nie było przeszkód w jego chrześcijańskim pochówku. Natomiast gdyby śmierć nie miała „ukrytej głębi” zdeprecjonowany zostałby cały mit wieszcza-przewodnika narodu, który gotowy był złożyć swoje życie (jak Sowiński w okopach Woli) na ołtarzu ojczyzny. Mickiewicz jeśli nie zginął, to nie mógł umrzeć przypadkowo, a tym bardziej nie mógł go zabić nadpsuty bigos z Litwy czy zwykła cholera…(9) Zwłaszcza, że jak pisano:
„Z przepełnionej wrażeniami duszy poety wytrysnął pełny i obfity strumień natchnienia, podniósł się śpiew, który miał zostać pokarmem na twardej drodze istnienia narodowego dla szeregu pokoleń”(10).
Sprawa ta żyła i żyje nadal własnym życiem, o czym świadczy choćby olbrzymia dyskusja, jaką w 1932 r. wywołał Tadeusz Boy Żeleński(11). Pisał on:
„[…] śmierć Mickiewicza stanowi przełom w stosunku pewnych warstw narodu do poety. Za życia często nie zrozumiany i zwalczany – po śmierci uwielbiany przez wszystkich, nietykalny, ubóstwiany, otoczony najdrażliwszym kultem”(12).

Spór o miejsce pochówku



Nie tylko niejasna przyczyna śmierci wywoływała i wywołuje kontrowersje. Niemal od razu powodem kłótni było miejsce spoczynku ciała poety. Już w chwili jego śmierci przewidywano bowiem, iż jego szczątki pochowane zostaną w kraju. Problemem otwartym pozostawało zaś jedynie skąd do niego powrócą, znad Bosforu czy znad Sekwany. Dlatego nad stygnącym ciałem wieszcza doszło wśród Polaków do pierwszej burzliwej kłótni. Doktor Drozdowski forsował projekt pochówku w Turcji w kościele św. Benedykta. Zaś generał Władysław hr. Zamoyski poddał myśl, aby ciało Mickiewicza zostało pogrzebane w tworzonej właśnie „osadzie polskiej nad Bosforem, która odtąd z dwóch tytułów wsią Adama zwać się będzie”, czyli późniejszym Adampolu. Nad grobem zaś usypany miał zostać kopiec wzorowany na kościuszkowskim w Krakowie, który wieńczyłaby kolosalna „statua żelazna poety, […] jak zwykle widzieliśmy, w jego ciemnej kapocie, z twarzą natchnioną, a przecież nieporównywalnej prostoty, z jedną ręką na sercu, drugą wskazującą stronę, gdzie Polska”(13). Zamoyski próbował skłonić do poparcia swojej propozycji ks. Adama, a także ogłoszenia tak na emigracji, jak i w kraju „składki na grób Mickiewicza”, samemu deklarując na ten cel tysiąc franków(14). Czartoryski odrzucił jednak te plany, przychylając się do próśb sprowadzenia ciała poety do Francji i pochowania go na Montmorency, gdzie czekać miał „aż się otworzą dla niego bramy Wawelu”, co przesądziło całą sprawę. Stąd w zaproszeniu na pogrzeb pisano już:
„Z domu nieboszczyka karawan wyruszy równo o godzinie 10 i pół, do parafii świętego Antoniego, gdzie będzie odprawioną msza żałobna. Zaraz potem zwłoki będą przewiezione do przystani Top-Hane, tam zostaną umieszczone na statku Eufrat, który je odwiezie do Francji, albowiem życzeniem pana Mickiewicza było, aby zwłoki jego spoczywały w Montmorency, obok żony jego. Módlmy się za Ojczyznę i za niego. Przez szacunek dla woli zmarłego, nad trumną jego nie będzie wygłoszona żadna mowa, ani kościelna, ani świecka”(15).

Przygotowanie zwłok i wyprowadzenie trumny

Już wówczas owocem mecenatu społecznego był ufundowany nad grobem wieszcza pomnik, na którym umieszczono medalion z jego wizerunkiem dłuta głośnego francuskiego rzeźbiarza Antoine-Auguste’a Préaulta. Jednak, jak wspomniałem, przyczyna śmierci, mogła stanowić jeden z głównych elementów desakralizacyjnych poety, a na pewno degradacji ciała. I to nie tylko w aspekcie symbolicznym, ale rzeczywistym. „Święte zwłoki wieszcza”, mogły się stać bowiem powodem powszechnej epidemii. Stąd już w Stambule podjęte przez Armanda Levego, sekretarza Adama Mickiewicza działania, które podważały tę przyczynę zgonu oraz podjęta decyzja o zabalsamowania zwłok. Szeroko opisuje to Stanisław Rosiek, w oparciu o materiały archiwalne: „Dla zapobieżenia wyziewom szkodliwym – głosiła Policya lekarska – jeżeli ciało nie zostało zabalsamowane, należy jamę brzuszną otworzyć i takową węglem wypełnić. Lévy – spełniając zawczasu wszystkie warunki, jakie stawiano umarłym grzebanym nie tam, gdzie śmierć zaszła, i naruszając tym wolę umarłego, mógł jedynie na pociechę sobie i innym powiedzieć, że serce pozostawiono na miejscu. Należy dać wiarę jego słowom. Lévy wiedział co mówi. Był obecny przy balsamowaniu.
"Czuwałem nad tym, jakbym czuwał nad własnym ojcem" – pisał kilka dni później do rzeczywistego syna poety i zapewniał, że: "Uczyniono to z całą starannością i całym szacunkiem." Musimy mu wierzyć. Był świadkiem jedynym. Gdy 27 listopada wieczorem przybyli balsamiści, aptekarz klasztoru św. Benedykta wraz z uczniami (według innej wersji: dwóch lekarzy z pomocnikiem), przy zwłokach znajdował się wprawdzie również Służalski i Kossiłowski, ale żaden z nich nie poszedł za przykładem Lévy’ego”(16). Wykonano wówczas także jego maskę pośmiertną, która potem posłużyła za wzór wspomnianego medalionu na grobie poety(17). Być może sama plotka o otruciu miała na celu minimalizowanie lęku nie przed ciałem ale toksycznym, cholerycznym trupem Mickiewicza.
"Dziś rano popłynąłem do Stambułu i przybyłem do jego domu. Służalski rzucił mi się na szyję i zaryczeliśmy obaj z boleści i rozpaczy, patrząc na to oblicze, na którym był rozlany jakiś niebieski wyraz spokoju i powagi. Było coś takiego w tej twarzy do oddania czego nie mam wyrazu. Rysy zmarłego zaraz po zgonie przybrały uderzające podobieństwo do twarzy Napoleona. Wszyscy obecni jednozgodnie zauważyli tę dziwną transformację. Wkrótce boleść naszą przerwało dwóch lekarzy z pomocnikiem przychodzących balsamować ciało. Trzech nas było obecnych, Służalski, Lewy i ja [Kossiłowski] Nam dwom zabrakło serca patrzeć na tę operację, zwłaszcza, że pan Adam zakazał jej za życia a przedsięwzięto ją na rozkaz ambasadora francuskiego. Lewy został więc sam jeden, a my ze Służalskim gawędziliśmy i płakali póki łez stało. Po czwartej na ranem skończono balsamowanie i na nas przyszła kolei zająć się ubraniem. Oblekliśmy go w ulubione futerko, na głowę włożyliśmy konfederatkę, którą zawsze nosił, a na piersiach położyliśmy portret nieboszczki żony. Potem na swoich rękach przenieśliśmy go do trumny, przed którą ukląkłszy, ucałowaliśmy po raz ostatni martwe jego ręce”(18).
Jeden z naocznych świadków pierwszych chwil po zgonie Mickiewicza, opisuje w następujących słowach wrażenie odniesione na widok martwych zwłok wieszcza:

Wydaje się, że ostatnia deklaracja Kossiłowskiego, która opisuje gest ostatecznego pożegnania z poetą, jest zarazem pierwszym aktem kultu wieszcza i jego relikwii, oraz ma charakter symboliczny. Trudno bowiem uwierzyć przy nieodległym zgonie i ciągłym zagrożeniu epidemią aby zdecydowano się na taką poufałość. Wspomina o tym Stanisław Rosiek, natomiast rolą, jaką odegrał Armand Lévy m.in. w ostatnich chwilach życia Mickiewicza szeroko opisuje w jego biografii Jerzy W. Borejsza, wznowionej ostatnio w wydawnictwie Słowo/obraz, terytoria(19). Warto jeszcze zwrócić uwagę, że wieszcza ubrano w ulubione futerko i konfederatkę, co przywodzi skojarzenia ze słynną burką ks. Józefa Poniatowskiego, w której miał zginąć i zostać następnie wyłowionym z Elstery.

Po zabalsamowaniu i ubraniu, co uwieczniono na fotografii, rozpowszechnianej później także w formie rycin(20), zwłoki umieszczono w trzech trumnach. Najpierw w cynkowej, tę w drewnianej i te tuż przed podróżą do Francji w jeszcze jednej – drewnianej. Zanim jednak załadowano je na okręt …., minął kolejny miesiąc, w ciągu którego jak pisze Rosiek, ciało było w zawieszeniu, ani w kostnicy, ani w domu żałoby, ani na cmentarzu(21). Tuż przed zamknięciem na 35 lat trumny, Armand Levy przysłonił twarz wieszcza chustą. Wyczerpującą relację z tego wydarzenia zdaje Tomasz Teodor Jeż – Zygmunt Miłkowski, choć opisy znaleźć można także w korespondencji innych współczesnych świadków wydarzeń. Miłkowski notował:
„Oblicza Mickiewicza i po śmierci nie oglądałem. Widziałem jeno trumnę ogromną dębową, okutą, zaśrubowaną i zaopatrzoną w antaby mosiężne. Spoczywała na środku izby, na stołkach. Nie przykrywał jej całun, nie powlekała farba, nie otaczały światła, nie było przy niej nikogo. Zajmowała środek izby, w której sprzęty i meble pozostawały tak, jak za życia wielkiego nieboszczyka. W kącie na prawo stało kapą białą osłonione łóżko żelazne, na którym wydał tchnienie ostatnie; nieopodal od łóżka stolik, na którym do dzieci, przyjaciół i znajomych pisywał; dalej kanapa i drewniane oplatane krzesła, przy progu umywalnia, obok drugi stolik, ze środka, dla zrobienia miejsca trumnie, usunięty, na ścianach zwierciadła i litografii parę, w oknach firanki perkalowe, wszystko to skromne, proste, pospolite, owiane jednak urokiem wspomnienia poety, co Polskę blaskiem wielkim śród narodów oświecił. Stałem długo przed trumną jego w pokorze ducha, zdjęty skruchą głęboką. […]

W dni parę później rozeszła się pomiędzy nami wiadomość, że, stosownie do ostatniej nieboszczyka woli, ciało jego przeniesionym zostanie do Francji, i że na przeniesienie to nadeszło ze strony rządu francuskiego pozwolenie. Wiedzieliśmy, kiedy statek pocztowy do Marsylii odchodzi, wiedzieliśmy przeto z góry o dniu eksportacji zwłok z domu, w którym Mickiewicz umarł, do portu. O tym zresztą zawczasu zawiadomiły publiczność dzienniki miejscowe, francuskie, greckie, ormiańskie i bułgarski – jedyny, jaki w owym czasie na Bułgarię całą w stolicy Turcji wychodził. Naznaczoną była na cel ten godzina przedpołudniowa.

O godzinie wyznaczonej, przed domem, w którym ciało leżało, zgromadzili się przebywający w Konstantynopolu Polacy. Zebrało się nas sporo cywilnych i wojskowych – ludzi kilkuset. Ze Skutari nadciągnął oddział piechoty pod bronią, z oznakami żałoby na karabinach, z bębnami krepą osłoniętymi. Wąska a kręta ulica, zapchaną ludem, śród którego widzieć się nie dawał inny aniżeli polski żywioł. Wydawało się , że sami jeno Polacy odprowadzą pochodem pożegnalnym zwłoki poety swego, celem wyprawienia ich na spoczywanie wieczne. Czekaliśmy na karawan. Karawan nadciągnął i przed drzwiami się zatrzymał. Stanąłem nieopodal. Widziałem jak wyniesiono z wysiłkiem niemałym trumnę wielką, przy której w mundurach czerwonych i w granatowych z wyłogami kurtach obsługę czynili Służalski i Levy. Wyniesiono trumnę, okryto ją całunem, eskorta wojskowa uszykowała się we dwa szpalery, po dwóch stronach karawanu, bęben się głucho odezwał, wóz ruszył i w chwili tej na przodzie, przed orszakiem księży, słyszeć się dały tony ponure marsza pogrzebowego. Kolonia włoska ofiarowała się z popędu własnego, a bezinteresownie w sposób ten złożyć hołd i oddać usługę ostatnią nieboszczykowi.

Dzień był grudniowy, posępny, mglisty – mgła niekiedy zmieniła się w drobniuchny deszczyk, który mżył i moczył. Ulice zalewało błoto. W ścisku nie można się było parasolami osłaniać. Depcąc błoto i moknąc, posuwaliśmy się powoli za wozem […] Ludzie szli w milczeniu, w skupieniu ducha, znamionującym udział w przejmujących nas żalu i smutku. Niespodziankę tę sprawili nam Bułgarzy. Uczcili oni w nieboszczyku geniusz poezji słowiańskiej. Nie sami jednak oni, spośród ludności Konstantynopol zamieszkującej, na eksportację się stawili. Nie było jeno Turków; ci nieobecnością świecili; okrom nich atoli, wszystkie zresztą narodowości miały swoich w orszaku pogrzebowym przedstawicieli. Widziałem: Serbów, Dalmatów, Czarnogórców, Albańczyków, Greków, Włochów, Bułgarzy zeszli się najliczniej.

Na ulicy Pera, nieopodal od gmachu ambasady rosyjskiej, znajduje się, zamaskowany od frontu domami, kościół katolicki. Przed kościołem św. Antoniego karawan się zatrzymał. Wniesiono do środka trumnę. Setna część ludzi wcisnąć się za nią i wysłuchać nabożeństwa żałobnego nie mogła. Reszta w szeregach ścieśnionych, w błocie i na wilgoci, przed kościołem czekała, aż się ceremonia religijna skończyła i wóz ruszył dalej. Znowu szli za trumną orszakiem ogromnym przez Perę, Galatę do Thopane, gdzie się znajdowała przystań dla kaików i łodzi, obsługujących statki do Konstantynopola przybywające i z Konstantynopola odchodzące. Trumnę przeniesiono na łódź dużą, zawczasu na cel ten zamówioną; w łodzi ulokowali się ksiądz w komeżce, z krzyżem w ręku i osób kilka. Widziałem ją, jak odpłynęła i żal mi tak serce ścisnął, jakby łódź ta uwoziła istotę, z którą moją zżyłem się całkowicie. […]”(22)
Stosownie do woli Mickiewicza, mowy przy eksportacji nie było. 30 grudnia 1855 r. ciało wyruszyło z Konstantynopola na pokładzie francuskiego parowca Eufrat. Do Marsylii przybyło 7 stycznia. Pogrzeb w Paryżu rozpoczął się w poniedziałek, 21 stycznia 1856 r.
________________________________________________________________
1 S. Rosiek, Zwłoki Mickiewicza. Próba nekrografii poety, Gdańsk 1998. 2 X., Pamiątka złożenia zwłok Adama Mickiewicza w katedrze na Wawelu w Krakowie, Kraków 1890, s. 60. 3 Tamże. 4 Tamże, s. 61-63. 5 S. Rosiek, Zwłoki Mickiewicza. Próba nekrografii poety, Gdańsk 1997, s. 160. Bardzo ciekawego materiału dostarcza wydany z okazji Roku Mickiewiczowskiego w 2008 zbiór szkiców Śmierć Mickiewicza. Teksty i Rozmowy, pod red. Katarzyny Czeczot i Marty Zielińskiej, Warszawa 2008. 6 Interesujący szkic na ten temat opublikował J.M. Rymkiewicz, Kto otruł Mickiewicza oraz jak to zrobił. Teoria okazji, [w:] Zwłoki Mickiewicza. Próba nekrografii poety, dz. cyt., s. 13-30 7 Por. szczegółowe rozważania u S Rośka, dz. cyt., s. 167-169 8 Por. A. Witkowska, „Duch Adama i skandal” – poetycka relacja z pogrzebu czy wiersz o tajemnicy śmierci Mickiewicza, [w] Śmierć Mickiewicza, dz. cyt., s. 31-40. 9 Kazimiera Szczuka w swoim szkicu celnie notuje: „Wśród badaczy rozważania nad przyczyną śmierci Mickiewicza mają swój wątek polityczno-awanturniczy albo narodowo-heroiczny, ale także i ten opiekuńczo-egzystencjalny, wywodzący się od Śniadeckiej. W ten sposób odczytuje zagadkę śmierci Mickiewicza Alina Witkowska”. K. Szczuka, Matki, płaczki, wdowy, żałoba po Mickiewiczu, [w:] Śmierć Mickiewicza, dz. cyt., s. 49. 10 X., Pamiątka złożenia zwłok Adama Mickiewicza w katedrze na Wawelu…, dz. cyt., s. 42. 11 J.M. Rymkiewicza, Kto otruł Mickiewicza oraz jak to zrobił. Teoria okazji, dz. cyt., s. 14. 12 T. Boy-Żeleński, Stare i nowe drogi wiedzy o Mickiewiczu, w: tegoż, Brązownicy i inne szkice o Mickiewiczu, Warszawa 1947, s. 312. 13 S. Rosiek, Zwłoki Mickiewicza, dz. cyt., s. 469. 14 Tamże, s. 471. 15 Książka zbiorowa ku czczeniu pamięci Adama Mickiewicza w stuletnią rocznicę urodzin poety, Petersburg 1898, s. 200, s. 20, por. także T. T. Jeż, Szczegóły niektóre o śmierci i eksportacji zwłok Mickiewicza, w: tamże, s. 52-56. 16 S. Rosiek, dz. cyt., s. 232. 17 Por. http://katalog.muzeum.krakow.pl/pl/work/MNK-IV-V-1101-Maska-po%C5%9Bmiertna-Adama-Mickiewicza (data dostępu 10.08.2015) Nie zachował się oryginał tej maski, zniszczony prawdopodobnie w czasie II wojny w Paryżu. Ale znane są jej fotografie oraz wiele kopii, m.in. ta z Muzeum Narodowego. Por. S. Rosiek, dz. cyt., s. 5-12. 18 X., Pamiątka złożenia zwłok Adama Mickiewicza w katedrze na Wawelu…, dz. cyt., s. 63-64. 19 J.W. Borejsza, Sekretarz Adama Mickiewicza. Armand Lévy i jego czasy 1827-1891, Gdańsk 2005 (wyd. II). 20 Por. na stronie Muzeum Literatury im. A. Mickiewicza w Warszawie http://muzeumliteratury.pl/piec-pogrzebow-i-trzy-ekshumacje-%E2%80%93-posmiertne-zycie-wieszczow-narodowych/ (data dostępu 10.08.2015), także wszelkie odmiany w książce S. Rośka. 21 S. Rosiek, dz. cyt., s. 240. 22 Opis wyjęty z artykułu umieszczonego w „Kraju” z roku 1885, nr 46 [w:] Pamiątka złożenia zwłok Adama Mickiewicza w katedrze na Wawelu w Krakowie, Kraków 1890, s. 66-70.